Merino: Chcieli nas zabić
Do wydarzenia doszło 11 kwietnia tego roku, gdy piłkarze Borussii jechali na swój stadion, by zmierzyć się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z AS Monaco.
Nowy nabytek Newcastle United opowiedział dziennikarzom z północnego-wschodu Anglii, jak wyglądały te wydarzenia i o czym człowiek myśli w takim momencie.
- Kiedy byłem w autokarze, miałem założone słuchawki i muzykę włączoną jak najgłośniej. Zazwyczaj słucham hiszpańskiej muzyki, reggaetonu – wspomina Merino.
- Wtedy usłyszałem naprawdę głośny dźwięk, eksplozję. To było niesamowite, w uszach aż piszczało. Spojrzałem przez okno i było widać tylko kurz. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Autokar zjechał na lewą stronę prawie na dwóch kołach.
- Byliśmy kompletnie przerażeni. Wiedzieliśmy, że to była eksplozja i ludzie krzyczeli do kierowcy: „Jedź! Jedź!”, ale nie wiesz, co się wydarzy dalej.
- Mogło być więcej bomb lub ktoś mógł przyjść nas zabić. Kierowca nie słyszał na jedno ucho. Zatrzymaliśmy się 100 metrów dalej, wyszliśmy, a Marc Bartra miał uszkodzoną rękę.
- Pojechałem z nim do szpitala, by się nim zająć i być z nim, bo to było dla niego naprawdę trudne. Był blady jak ściana, nie wiedział, co się z nim dzieje. Baliśmy się o nasze życia. Nie wiedzieliśmy co się dzieje i co się jeszcze wydarzy.
- Ktoś posłał trzy bomby, by nas zabić. Nie zginęliśmy, więc myśleliśmy: „Podłożyli bomby, by nas zabić, ale nie zginęliśmy. Czy przyjdą nas teraz zastrzelić?”. W tej chwili nie wiesz, co się stało i spodziewasz się wszystkiego. To naprawdę ciężkie doświadczenie.
- Ostatecznie wszystko było w porządku, nikt nie był poszkodowany poza Marcem, a to nie był poważny uraz. Teraz patrzę na to doświadczenie i mam nadzieję, że się nie powtórzy.
- Trzeba zawsze pozytywnie podchodzić do takich rzeczy. Wtedy to było szaleństwo, byliśmy całkowicie przerażeni. Jednak po kilku dniach patrzy się na to zupełnie inaczej.
Komentarze | 0
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, żeby dodać komentarz.