Słabe Sroki przegrały z Evertonem
Newcastle otrzymało sygnał ostrzegawczy już w drugiej minucie, gdy Romelu Lukaku wpadł w pole karne, minął bramkarza i zdobył gola, ale wcześniej sędzia słusznie zasygnalizował spalonego.
Niestety goście nie wyciągnęli z tego żadnych wniosków i w 5 minucie Belg zdobył prawidłowego gola, gdy otrzymał podanie z prawego skrzydła od Kevina Mirallasa. Spore błędy w tej sytuacji popełniła defensywa Srok, a szczególnie Davide Santon i Fabricio Coloccini.
Chwilę później mogło być 2:0, gdy zza pola karnego uderzał Ross Barkley, ale młody pomocnik o niewiele chybił celu. Później jednak pokazał na co go stać.
Everton dalej naciskał i Tim Krul instynktownie wybronił uderzenie Jamesa McCarthy’ego, ale w 25 minucie był już bezradny, gdy Barkley dostał świetne podanie od Lukaku i nie zmarnował okazji „sam na sam” z bramkarzem podwyższając prowadzenie The Toffees.
Później niewiele się działo, pojedyncze ataki Newcastle były rozbijane przez solidną defensywę Evertonu z dala od bramki, a grający na środku ataku Loic Remy był kompletnie niewidoczny.
W 37 minucie Tim Howard wznowił grę spod własnej bramki, a futbolówka minęła wszystkich obrońców Srok, a także Tima Krula i trafiła do Lukaku, któremu pozostało tylko uderzyć do pustej bramki. Był to kolejny „popis” fatalnej defensywy Newcastle.
Jedyny godny odnotowania atak drużyny Alana Pardew w pierwszej połowie miał miejsce tuż przed przerwą, gdy Hatem Ben Arfa uderzał z ponad 20 metrów, ale Howarda nie zaskoczył.
Była to ostatnia akcja francuskiego skrzydłowego, który już nie wyszedł na drugą połowę, podobnie jak Mapou Yanga-Mbiwa. W ich miejsce weszli Yohan Cabaye i Mike Williamson.
Wniosło to trochę ożywienia w poczynania Newcastle, które zaraz po rozpoczęciu drugiej części spotkania mogło zdobyć gola, ale strzał Yoana Gouffrana odbił się od słupka.
W 51 minucie Sroki niespodziewanie wróciły do gry. Cabaye uderzył zza pola karnego i trafił w samo okienko nie dając szans Howardowi na skuteczną interwencję.
To wlało nadzieję w serca piłkarzy Newcastle, którzy ruszyli do ataku, ale tak naprawdę nie stworzyli większego zagrożenia pod bramką Howarda. Warto wspomnieć tylko o wybronionym strzale Vurnona Anity oraz trafieniu Gouffrana w boczną siatkę.
Im bliżej końca tym bardziej determinacja Srok gasła, a Everton powoli przejmował inicjatywę.
Jednak w 89 minucie Sroki jeszcze dały sobie szansę, gdy Mathieu Debuchy zgrał piłkę głową przed pole bramkowe, gdzie błędy defensywy wykorzystał Remy i pokonał Howarda.
Sędzia doliczył jeszcze 4 minuty, ale Sroki poza jednym strzałem Remy’ego nad poprzeczką nie zdołały już nic stworzyć i opuszczają Liverpool z pustymi rękami, ale też na nic nie zasłużyły.
Komentarze | 0
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, żeby dodać komentarz.