Coloccini o życiu w Newcastle
Fabricio Coloccini spędził w Newcastle United już trzy lata. W wywiadzie dla The Telegraph dokonał małego podsumowania tego, co osiągnął na St. James’ Park oraz opowiedział, jak żyje mu się na północnym-wschodzie Anglii.
Przy podsumowaniu jego dokonań nie mogło zabraknąć rozmowy o piosence, która śpiewają kibice Srok. Wyznają w niej miłość do Colocciniego, zazdroszczą mu fryzury i oferują mu noc z ich żonami.
- Nie pamiętam, co to był za mecz, ale pamiętam, że po nim podszedł do mnie Kevin Nolan. Powiedział mi, co o mnie śpiewali i nie mogłem w to uwierzyć. To bardzo zabawne. Poruszyło mnie to. Poczułem się bardzo wyjątkowo. Na szczęście moją żonę też to bawi – mówi Coloccini.
- Kiedy ją słyszę, chcę się odwrócić i bić brawo, by pokazać jak ich uwielbiam. Jednak muszę pozostać skoncentrowany. Chcę im podziękować dobrą grą.
Przed sezonem Argentyńczyk otrzymał od Alana Pardew opaskę kapitana, co zaskoczyło nie tylko wielu kibiców Newcastle, ale także samego piłkarza. - Sądziłem, że jest wielu zawodników przede mną. Steve Harper, Shola Ameobi, Joey Barton, oni wszyscy są Anglikami, wielkie charaktery w szatni.
- Jestem obcokrajowcem, nie sądziłem, że spotka mnie taki honor, jestem bardzo dumny. Mój ojciec nie mógł w to uwierzyć. Poinformował o tym chyba połowę Argentyny. Być Argentyńczykiem, grać w Premier League i być kapitanem Newcastle United to nietypowe, czyż nie?
Niestety początki dla Argentyńczyka na St. James’ Park nie były łatwe. Miał problemy z aklimatyzacją, a klub słabo radził sobie w lidze, aż w końcu spadł z Premier League.
- Aklimatyzacja była dla mnie wyzwaniem, ale nie miałem zamiaru rezygnować. Pierwszy rok był trudny. Nie mówiłem po angielsku, inna kultura, styl gry i byłem w klubie, który miał wiele problemów.
- Spadek był trudny. Czułem się jak nieudacznik, było mi wstyd, ale nigdy nie myślałem, że przyjście do Anglii było pomyłką. Chciałem coś sobie udowodnić w Newcastle, w angielskiej piłce. Gdybym odszedł, byłbym nieudacznikiem. To uczyniło mnie bardziej zdeterminowanym.
Pomimo złego startu Coloccini pokochał Newcastle, podobnie jak jego dzieci, 8-letnia Octavia i 4-letni Thiago. - Kocham Newcastle. Nie lubię zimy, jest sroga, ale lubię styl życia. Gdy byłem młody uwielbiałem język angielski. Chodziłem do angielskiej szkoły, ale popołudniami grałem w piłkę i nie chodziłem na lekcje.
- Zawsze chciałem, by moje dzieci mówiły po angielsku i moja córka mówi płynnie. Ona mnie uczy. Mój syn ma małe problemy z językiem, ale jest lepszy ode mnie. Czynią mnie dumnym ojcem.
- Mają angielskich przyjaciół, moja córka mówi z akcentem Newcastle. Czasami jej nie rozumiem. Na trzy miesiące pojechali do Argentyny i nie mogli doczekać się powrotu, tęsknili za swoimi przyjaciółmi.
- Jest historia , którą w Argentynie ciągle opowiadam. Mój pies Choco uciekł i myślałem, że już nigdy go nie zobaczę. Następnego dnia policjant przyszedł do naszego domu. Dostałem mandat, ale pies wrócił. Nikt mi w to nie chce uwierzyć. W Argentynie jest wiele bezpańskich psów, są zabijane, znikają.
- W Anglii ulice są czyste i bezpieczne dla mojej rodziny. Jeżeli oni są szczęśliwy to i ja jestem szczęśliwy. Chcę tu zostać i doprowadzić Newcastle do europejskich pucharów.
Komentarze | 0
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, żeby dodać komentarz.